Nawet nie wiem, gdzie biegnę - gdy uświadamiam sobie, że wpadam na jakąś osobę i przewracam się na ziemię. Czuję lekki ból w okolicach czoła, siadam pod ścianą i patrzę na winowajce. Staram się, aby w moich oczach czaił się mord, przeraźliwy mord wbijający ostrza w serce przeciwnika.
I właśnie wtedy zauważam Zoe, dziewczynę z Dwójki, długie brązowe włosy swobodnie spływają po jej ramionach, w długiej, białej sukni wygląda pięknie, jest taka dziewczęca.
- Co się stało, Czwórka? - pyta z uśmiechem wykrzywiającym jej usta. - Zabłądziłaś? Co robisz na piętrze Dwójki? - pyta, parskając śmiechem i kręcąc lekko głową.
- Nie twoja sprawa - krzywię się na jej dociekliwość. Nie mam ochoty rozmawiać, a już na pewno nie z nią. Nie mogę jej ufać, nie mogę też nawiązywać nowych znajomości - niedługo będę musiała ją zabić. A tak bardzo nie chcę mieć jej na sumieniu... Ale nic nie poradzę. Muszę to robić - by powrócić. Ale do czego? Skoro już znam prawdę... nie muszę wiedzieć nic więcej. Rodziców nie odzyskam, nie uśmiecha mi się tak żyć.
- Hmm - wzdycha. W jej oczach widać nutę zrozumienia, przysiada obok mnie, przeczesuje swoje ciemne włosy. - Chodzi o twoich rodziców? Taa, widziałam ten wywiad. I ich igrzyska również, wielcy ludzie - rzuca mi najserdeczniejsze spojrzenie. Spuszczam wzrok, kąciki moich ust rozchylają się nieznacznie. - Super, że twoi rodzice uczestniczyli w igrzyskach... - kiedy wypowiada te słowa, wyczuwam pewną dozę zazdrości. Co? Chciałaby, żeby jej rodziciele byli martwi? Chorzy psychicznie, bo zamordowali swoich przyjaciół? Ona nic nie rozumie! Nikt nic nie rozumie! - Twoja matka walczyła dzielnie, mogłaby być moją mentorką. A twój ojciec... gdyby się tylko ukazał, gdyby dalej był mentorem... zapewne Jedynka miałaby najwięcej zwycięzców - jej słowa mnie intrygują.
- Ukazał? Czyli... on żyje? - pytam, nieco zbyt szybko. Zoe patrzy na mnie z niezrozumieniem, rozchyla usta i uświadamiam sobie, że to ja powinnam o tym wiedzieć. Bo najwidoczniej Panem nie wiedziało, że wychowuje mnie Erna.
- Co? Czyli... on nigdy przy tobie nie był? - pyta, dużo ciszej. Wokół są kamery, którą mogą zarejestrować wydawane przez nas dźwięki. - To wszystko tłumaczy, Magg. On musiał się gdzieś schować, on od dawna nie pokazuje się w społeczeństwie... Gdybyś tylko oglądała telewizje - parskam śmiechem. Nigdy tego badziewia nie oglądam, chyba, że dotyczy mnie, ale to wydarzyło się dopiero niedawno. Ale teraz czas zająć się tym, co dziewczyna mówi.
- Ej, ale to jest cholernie głupie. Cholernie - rzucam ironicznie. Nic z tego nie rozumiem, tego nikt nie pojmie. On po prostu nie chciał mnie wychowywać? Zrzucił to na Erne? Dobre żarty!
- Nie wiem, Maggie - dziewczyna kręci głową, wyraźnie się nad tym zastanawia. Po chwili jednak wzrusza ramionami i powstaje. - No nic, lepiej o tym nie rozmawiajmy - mówi, nadal cicho, po czym dodaje, dużo głośniej. - Nie można podważać decyzji organizatorów! W każdym razie... Gratuluje, Osiem punktów to bardzo dużo. To do jutra! - żegna się i wchodzi do swojego pokoju.
- Cześć! - rzucam tylko, po czym schodzę na sam dół. Sama nie wiem czemu akurat tam, może chce popatrzeć na miasto, przynajmniej przez szyby. Wbrew pozorom, to całkiem ciekawe zajęcie. Widzę, co tracę, o co walczę.
Kiedy wreszcie docieram na piętro Czwórki, wdycham głęboko powietrze. Kładę rękę na zimnej, złotej klamce, już mam ją przechylić, gdy długa dłoń mentora mnie zatrzymuje. Czuje narastający ból w okolicach nadgarstka, krzywię się, po czym odwracam i patrzę w jego oczy.
- Wejdźmy do środka, moja droga trybutko - mówi ironicznym głosem, zapewne zauważył kamery. Nieposłusznie wchodzę do swojego pokoju i siadam na łóżku. I wtedy zaczyna się kłótnia... - NIE TAK MIAŁAŚ SIĘ ZACHOWYWAĆ! MIAŁAŚ WYPAŚĆ DOBRZE, A WYGLĄDA NA TO, ŻE JESTEŚ ZWYKŁĄ, ROZPUSZCZONĄ PIĘTNASTOLATKĄ, KTÓRA NIE UMIE UDAWAĆ! - to jest co najmniej przerażające... O co mu chodzi? Było aż tak źle? A nawet jeśli... to on ma jakieś problemy! Cholera, do wszystkiego potrafi się przyczepić. Niedługo tu nie wytrzymam!
- Spadaj - uśmiecham się uroczo, tak jak potrafię. Dziwię się samej sobie - od kiedy odzywam się tak do mentora? Może nie jest to pyskowanie, może nie jest to najgorsze słowo świata, ale... zawsze to jakiś akt odwagi.
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób - grozi mi palcem. W jego oczach czai się wściekłość, mam wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci i rozerwie na strzępy - Pamiętaj, że to ja jestem twoim mentorem i to ode mnie zależy, czy dostaniesz jakikolwiek prezent. Jeśli będzie mi się podobało inaczej... zginiesz, Richardson, zginiesz - to nazwisko wzbudza we mnie złe uczucia. Na chwilę spuszczam wzrok, znowu jestem słaba i nie mogę wykrztusić z siebie słowa. Przypominam sobie rozmowę z Zoe, zaciskam ręce na białym prześcieradle. To mnie w pewien sposób uspokaja, a i denerwuje zarazem.
- Wyjdź. - syczę przez zaciśnięte zęby. Słyszę parsknięcie śmiechem. - Wyjdź, nie potrzebuje twojej pomocy - powtarzam. Po chwili drzwi otwierają się i zamykają z trzaskiem. Zostaję sama, w bólu i rozpaczy. Ja go wprost nienawidzę!
Kładę głowę na ciepłej poduszce, przymykam oczy. Chcę uniknąć tego cholernie dziwnego koszmaru... Nie chcę walki, nie chcę zabijania. Nie chcę też zabić Kyle'a, mojego najlepszego przyjaciela. Spędziłam z nim tyle fajnych chwil... Broniliśmy się nawzajem, gdy ktoś starszy nam dokuczał, stawaliśmy w swojej obronie. A teraz okazuje chwilę słabości, wspominam tą jedną, ważną chwilę.
Przemierzam korytarze, szukam tej odpowiedniej sali. I tak jestem spóźniona, może to i dobrze... Historia Panem to nudny przedmiot, który mogę zaniedbywać. Nie wystawiają nam żadnych ocen, a wiedza ta nigdy nam się nie przyda. Ciekawą rzeczą są zwycięzcy, naprawdę chciałam o nich posłuchać. Ale ten materiał przerabiać będziemy dopiero za kilka miesięcy...
W pewnej chwili czuję zderzenie z jakimś ciałem. Upadam na podłogę i kieruje swój wzrok na przestępce, wygląda na to, że jest z swojego czynu zadowolony.
- Co cię tak śmieszy, co? - syczę przez zaciśnięte zęby. Wkurzył mnie. A mnie się nie wkurza. Och, będziesz się denerwować, Maggie?
A co było dalej? Tego już dzisiaj nie wspomnę, bo oczywiście - przeszkodzono mi. To moja opiekunka, bezczelnie wchodzi do pokoju i siada przy łóżku. Co to? Jakiś dzień rozmów o moim życiu? Och, jeśli chce o tym rozmawiać, niech spada!
- Dobry wieczór, Maggie - kąciki jej ust lekko drgają. Wymuszam sztuczny uśmiech, po czym patrzę w jej połyskujące oczy. Widać w nich coś dziwnego, coś... Sama nie wiem w jaki sposób to nazwać.
- Cześć? - pytam ironicznie. Kobieta wydaje się być zbita z tropu. - No cześć. Po co przyszłaś? - pytam bezpośrednio.
- A nie mogę porozmawiać z swoją podopieczną? Już jutro trafisz na arenę, mam prawo wiedzieć o kilku rzeczach - po tych słowach, wybucham. Ona jest taka płytka, czy tylko udaje?!
- A ja mam jakieś prawo? Mam prawo wyboru? Co? Ty Kapitolińska landryno! Jeśli myślisz, że cię polubię, to srogo się mylisz! Jesteś taka sama jak oni! Chcesz śmierci, chcesz rozlewu krwi! - rzucam prosto w jej twarz. Mówię samą prawdę, nie ma w tym ani krztyny kłamstwa. Kobieta wygląda na zawiedzioną, chyba tego się nie spodziewała. No cóż, nie można mieć wszystkiego, prawda? Na moją twarz pcha się chytry uśmieszek.
- Chciałam tylko życzyć ci powodzenia - mruczy kobieta, po czym wychodzi. Po prostu wychodzi. To najdziwniejsza rozmowa w moim życiu. W pewnym sensie jedna z tych najsmutniejszych. Niepotrzebnie tak ją potraktowałam. Cóż, najwidoczniej mam dar unieszczęśliwiania innych.
Wzdycham tylko, po czym załatwiam najpotrzebniejsze sprawy. Oddaje się w objęcia Morfeusza. Uspokajam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeej!
Wiem, że długo czekaliście, a rozdział jest taki sobie... W ogóle nie mam na to weny, chyba nie potrafię pisać takich rozdziałów bez akcji. I w ogóle nie miałem czasu do tego ;-------; Tak bardzo jakiś zastój w tym pisaniu mam i jeśli coś znalazłem, to nic nie szło.
Ale w komentarzach proszę o opinie:
Chcecie, żeby już w następnym rozdziale trafiła na arenę, czy jeszcze trochę z tym poczekać? : D
Ogółem... Co tam u Was? : D
Pozdrawiam!
I właśnie wtedy zauważam Zoe, dziewczynę z Dwójki, długie brązowe włosy swobodnie spływają po jej ramionach, w długiej, białej sukni wygląda pięknie, jest taka dziewczęca.
- Co się stało, Czwórka? - pyta z uśmiechem wykrzywiającym jej usta. - Zabłądziłaś? Co robisz na piętrze Dwójki? - pyta, parskając śmiechem i kręcąc lekko głową.
- Nie twoja sprawa - krzywię się na jej dociekliwość. Nie mam ochoty rozmawiać, a już na pewno nie z nią. Nie mogę jej ufać, nie mogę też nawiązywać nowych znajomości - niedługo będę musiała ją zabić. A tak bardzo nie chcę mieć jej na sumieniu... Ale nic nie poradzę. Muszę to robić - by powrócić. Ale do czego? Skoro już znam prawdę... nie muszę wiedzieć nic więcej. Rodziców nie odzyskam, nie uśmiecha mi się tak żyć.
- Hmm - wzdycha. W jej oczach widać nutę zrozumienia, przysiada obok mnie, przeczesuje swoje ciemne włosy. - Chodzi o twoich rodziców? Taa, widziałam ten wywiad. I ich igrzyska również, wielcy ludzie - rzuca mi najserdeczniejsze spojrzenie. Spuszczam wzrok, kąciki moich ust rozchylają się nieznacznie. - Super, że twoi rodzice uczestniczyli w igrzyskach... - kiedy wypowiada te słowa, wyczuwam pewną dozę zazdrości. Co? Chciałaby, żeby jej rodziciele byli martwi? Chorzy psychicznie, bo zamordowali swoich przyjaciół? Ona nic nie rozumie! Nikt nic nie rozumie! - Twoja matka walczyła dzielnie, mogłaby być moją mentorką. A twój ojciec... gdyby się tylko ukazał, gdyby dalej był mentorem... zapewne Jedynka miałaby najwięcej zwycięzców - jej słowa mnie intrygują.
- Ukazał? Czyli... on żyje? - pytam, nieco zbyt szybko. Zoe patrzy na mnie z niezrozumieniem, rozchyla usta i uświadamiam sobie, że to ja powinnam o tym wiedzieć. Bo najwidoczniej Panem nie wiedziało, że wychowuje mnie Erna.
- Co? Czyli... on nigdy przy tobie nie był? - pyta, dużo ciszej. Wokół są kamery, którą mogą zarejestrować wydawane przez nas dźwięki. - To wszystko tłumaczy, Magg. On musiał się gdzieś schować, on od dawna nie pokazuje się w społeczeństwie... Gdybyś tylko oglądała telewizje - parskam śmiechem. Nigdy tego badziewia nie oglądam, chyba, że dotyczy mnie, ale to wydarzyło się dopiero niedawno. Ale teraz czas zająć się tym, co dziewczyna mówi.
- Ej, ale to jest cholernie głupie. Cholernie - rzucam ironicznie. Nic z tego nie rozumiem, tego nikt nie pojmie. On po prostu nie chciał mnie wychowywać? Zrzucił to na Erne? Dobre żarty!
- Nie wiem, Maggie - dziewczyna kręci głową, wyraźnie się nad tym zastanawia. Po chwili jednak wzrusza ramionami i powstaje. - No nic, lepiej o tym nie rozmawiajmy - mówi, nadal cicho, po czym dodaje, dużo głośniej. - Nie można podważać decyzji organizatorów! W każdym razie... Gratuluje, Osiem punktów to bardzo dużo. To do jutra! - żegna się i wchodzi do swojego pokoju.
- Cześć! - rzucam tylko, po czym schodzę na sam dół. Sama nie wiem czemu akurat tam, może chce popatrzeć na miasto, przynajmniej przez szyby. Wbrew pozorom, to całkiem ciekawe zajęcie. Widzę, co tracę, o co walczę.
Kiedy wreszcie docieram na piętro Czwórki, wdycham głęboko powietrze. Kładę rękę na zimnej, złotej klamce, już mam ją przechylić, gdy długa dłoń mentora mnie zatrzymuje. Czuje narastający ból w okolicach nadgarstka, krzywię się, po czym odwracam i patrzę w jego oczy.
- Wejdźmy do środka, moja droga trybutko - mówi ironicznym głosem, zapewne zauważył kamery. Nieposłusznie wchodzę do swojego pokoju i siadam na łóżku. I wtedy zaczyna się kłótnia... - NIE TAK MIAŁAŚ SIĘ ZACHOWYWAĆ! MIAŁAŚ WYPAŚĆ DOBRZE, A WYGLĄDA NA TO, ŻE JESTEŚ ZWYKŁĄ, ROZPUSZCZONĄ PIĘTNASTOLATKĄ, KTÓRA NIE UMIE UDAWAĆ! - to jest co najmniej przerażające... O co mu chodzi? Było aż tak źle? A nawet jeśli... to on ma jakieś problemy! Cholera, do wszystkiego potrafi się przyczepić. Niedługo tu nie wytrzymam!
- Spadaj - uśmiecham się uroczo, tak jak potrafię. Dziwię się samej sobie - od kiedy odzywam się tak do mentora? Może nie jest to pyskowanie, może nie jest to najgorsze słowo świata, ale... zawsze to jakiś akt odwagi.
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób - grozi mi palcem. W jego oczach czai się wściekłość, mam wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci i rozerwie na strzępy - Pamiętaj, że to ja jestem twoim mentorem i to ode mnie zależy, czy dostaniesz jakikolwiek prezent. Jeśli będzie mi się podobało inaczej... zginiesz, Richardson, zginiesz - to nazwisko wzbudza we mnie złe uczucia. Na chwilę spuszczam wzrok, znowu jestem słaba i nie mogę wykrztusić z siebie słowa. Przypominam sobie rozmowę z Zoe, zaciskam ręce na białym prześcieradle. To mnie w pewien sposób uspokaja, a i denerwuje zarazem.
- Wyjdź. - syczę przez zaciśnięte zęby. Słyszę parsknięcie śmiechem. - Wyjdź, nie potrzebuje twojej pomocy - powtarzam. Po chwili drzwi otwierają się i zamykają z trzaskiem. Zostaję sama, w bólu i rozpaczy. Ja go wprost nienawidzę!
Kładę głowę na ciepłej poduszce, przymykam oczy. Chcę uniknąć tego cholernie dziwnego koszmaru... Nie chcę walki, nie chcę zabijania. Nie chcę też zabić Kyle'a, mojego najlepszego przyjaciela. Spędziłam z nim tyle fajnych chwil... Broniliśmy się nawzajem, gdy ktoś starszy nam dokuczał, stawaliśmy w swojej obronie. A teraz okazuje chwilę słabości, wspominam tą jedną, ważną chwilę.
Przemierzam korytarze, szukam tej odpowiedniej sali. I tak jestem spóźniona, może to i dobrze... Historia Panem to nudny przedmiot, który mogę zaniedbywać. Nie wystawiają nam żadnych ocen, a wiedza ta nigdy nam się nie przyda. Ciekawą rzeczą są zwycięzcy, naprawdę chciałam o nich posłuchać. Ale ten materiał przerabiać będziemy dopiero za kilka miesięcy...
W pewnej chwili czuję zderzenie z jakimś ciałem. Upadam na podłogę i kieruje swój wzrok na przestępce, wygląda na to, że jest z swojego czynu zadowolony.
- Co cię tak śmieszy, co? - syczę przez zaciśnięte zęby. Wkurzył mnie. A mnie się nie wkurza. Och, będziesz się denerwować, Maggie?
A co było dalej? Tego już dzisiaj nie wspomnę, bo oczywiście - przeszkodzono mi. To moja opiekunka, bezczelnie wchodzi do pokoju i siada przy łóżku. Co to? Jakiś dzień rozmów o moim życiu? Och, jeśli chce o tym rozmawiać, niech spada!
- Dobry wieczór, Maggie - kąciki jej ust lekko drgają. Wymuszam sztuczny uśmiech, po czym patrzę w jej połyskujące oczy. Widać w nich coś dziwnego, coś... Sama nie wiem w jaki sposób to nazwać.
- Cześć? - pytam ironicznie. Kobieta wydaje się być zbita z tropu. - No cześć. Po co przyszłaś? - pytam bezpośrednio.
- A nie mogę porozmawiać z swoją podopieczną? Już jutro trafisz na arenę, mam prawo wiedzieć o kilku rzeczach - po tych słowach, wybucham. Ona jest taka płytka, czy tylko udaje?!
- A ja mam jakieś prawo? Mam prawo wyboru? Co? Ty Kapitolińska landryno! Jeśli myślisz, że cię polubię, to srogo się mylisz! Jesteś taka sama jak oni! Chcesz śmierci, chcesz rozlewu krwi! - rzucam prosto w jej twarz. Mówię samą prawdę, nie ma w tym ani krztyny kłamstwa. Kobieta wygląda na zawiedzioną, chyba tego się nie spodziewała. No cóż, nie można mieć wszystkiego, prawda? Na moją twarz pcha się chytry uśmieszek.
- Chciałam tylko życzyć ci powodzenia - mruczy kobieta, po czym wychodzi. Po prostu wychodzi. To najdziwniejsza rozmowa w moim życiu. W pewnym sensie jedna z tych najsmutniejszych. Niepotrzebnie tak ją potraktowałam. Cóż, najwidoczniej mam dar unieszczęśliwiania innych.
Wzdycham tylko, po czym załatwiam najpotrzebniejsze sprawy. Oddaje się w objęcia Morfeusza. Uspokajam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeej!
Wiem, że długo czekaliście, a rozdział jest taki sobie... W ogóle nie mam na to weny, chyba nie potrafię pisać takich rozdziałów bez akcji. I w ogóle nie miałem czasu do tego ;-------; Tak bardzo jakiś zastój w tym pisaniu mam i jeśli coś znalazłem, to nic nie szło.
Ale w komentarzach proszę o opinie:
Chcecie, żeby już w następnym rozdziale trafiła na arenę, czy jeszcze trochę z tym poczekać? : D
Ogółem... Co tam u Was? : D
Pozdrawiam!
Najpierw odpowiem na pytanie: w sumie... Ja tam chyba bym chciała już arenę :D No bo już raczej nie ma co rozciągać, arena dręczy mnie już od początku, a skoro Ty nie lubisz opisywać rozdziałów bez akcji, to tym bardziej c:
OdpowiedzUsuńAle teraz co do rozdziału - i tak się sporo dzieje i jak zwykle jest świetnie ^-^ Bo przecież Maggie dowiaduje się, że jej tato może jeszcze żyć [tylko czemu się ukrywa?], no i prowadzi dwie dość nietypowe rozmowy. I raczej nieprzyjemne. Ale czemu tu się dziwić - ten facet jest okropny i nikt go nie lubi XD A opiekunki akurat nie musiała tak źle traktowa... Chociaż to także dalej się zrozumieć, bo dziewczyna była wkurzona.
W każdym razie - rozdział naprawdę był bardzo fajny i ciekawy, a ja już tylko czekam na kolejny :3
Morza weny! :)
PS.: Masz u mnie czwarty rozdział do przeczytania, wpadniesz? c:
Oczywiście, już wpadłem!
UsuńNo ja też by,m chciał arenę i temu pytałem : D Super! : D
Dziękuje za ten... będę staroświecki... TRENDY XD Nie wiem czemu, ale too słowo mnie rozwala :PP
Dzięki!
Co ty gadasz Finnicku?! Ten rozdział jest piękny :) Zoe okazała trochę zrozumienia Maggie. Może jednak się zaprzyjaźnią? Gdyby nie ta sytuacja (Igrzyska) to by tak pewnie było. Faktycznie źle potraktowała swoją opiekunkę. To też człowiek i ma uczucia. Tylko wygląda jak kolorowe dziwadło :P W sumie niech następny rozdział będzie poświęcony szczerej rozmowie z mentorem na temat jej rodziców. A może już taki zaplanowałeś później. Jeśli tak to niech idzie na arenę xD Czekam niecierpliwie na następny rozdział^^
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci mój drogi Finnicku oceanu weny :D
Pozdrawiam Lex May
Ojeju, miło to słyszeć : D Lex, jesteś świetna. Ty, Ty, Ty! Ty wiesz więcej niż powinnaś! : D
UsuńDzięki!
Gdy zaczęłam czytać ten rozdział, odniosłam wrażenie, że Twój styl pisania zmienił się od poprzedniego razu (na lepsze, znaczy się). Może nadal nie jest idealnie, ale trening czyni mistrza. :)
OdpowiedzUsuńDziwna wydaje mi się ta sytuacja z rodzicami Maggie... Oprócz tego wszystko w porządku. Zauważyłam tylko kilka literówek i błędów interpunkcyjnych. ;)
Wybacz, że tak krótko, ale egzaminy mam już we wtorek, a jestem kompletnie zestresowana i przytłoczona nauką, że nie mam zbyt wiele czasu. ;)
Pozdrawiam, Ell
Bardzo miło słyszeć takie słowa :D W sumie czytając Twoje rozdizały jakoś ciągnie mnie do pisania, pogłębiania tej umiejętności : D
UsuńUgh. Co do błędów interpunkcyjnych... taa, wiem. Miałem taką dziwną manie stawiania ich w różnych miejscach. xD bo "mówię, bardzo wolno" - to taki celowy zabieg, bo miałem takie widzimisie XD
Czekaj, czekaj... I TY MÓWISZ, ŻE JA PISZĘ KRÓTKIE POSTY? No serio Finnick proszę Cię.
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, tak jak wszystkie inne, ale nadal czuję lekki niedosyt. No bo sorry, ale (ekchem, ekchem wielka obraza majestatu) ja ten rozdział przeczytałam w dwie minuty :'(. Jak tak dalej pójdzie to przed każdym twoim postem będę musiała czytać bloga od początku. Ej serio mam co robić (czasem).
Czekam na Maggie na arenie, no bo dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa akcja. Intryguje mnie Kyle. No bo ona jest główną bohaterką, a on jej przyjacielem. Wydaje mi się, że on coś do niej czuje, a ona nie jest tego świadoma czy coś w tym guście. Albo on po prostu kocha ją jak siostrą i chce jej bronić. Hmmm usiłowałam coś wyciągnąć od PaKi, ale mi nic nie zdradziła :'(.
Czekam z nie cierpliwością:
Gabrysia M.
Gheheheh! Ej, ale ja przynajmniej się tłumaczę XD Następny będzie dużo dłuższy, nooooo, przysięgam ; D
UsuńNo może kiedyś coś Ci powiem, kontakt zawsze na Tablicy. xD
Dzięki!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo u mnie ? Mmmm nic taka przykra prawda.Fajnie by było jak by Maggie już dostała się na tę arene bo było by dużo akcji a ja kocham akcję. Ojciec Maggie może żyć? No weź musisz macić mi w głowie przed sprawdzianem?!.O czymś miałam przypomnieć ale nooo yyy zapomniałam skleroza w młodym wieku.Życzę weny i dużo czasu do pisania nexta na którego czekam XD
OdpowiedzUsuńWZM
Taaa : D No to pomyślę nad tą areną, zobaczymy, zobaczymy ^^
UsuńDzięki!
Miałaś się upomnieć o jakimś rozdziale, ale ;_____:
Zacznę tak, że nadrobiłam zaległe rozdziały i zajęło mi to jakieś 10 minut :> (ale nie narzekam, żeby nie było!). Myślę, że nie ma co na siłe przedłużać i zacząć już z areną. Bo generalnie lubię czytać o arenach, więc nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuń"- A ja mam jakieś prawo? Mam prawo wyboru? Co? Ty Kapitolińska landryno! Jeśli myślisz, że cię polubię, to srogo się mylisz!"
Nie wiem czemu lubię ten fragment. Chyba po prostu jestem dziwna.
Krótki, stosunkowo dziwny komentarz, ale jest.
...
Snow is back baby!
OdpowiedzUsuńOto ja se tu robię bloggerowy powrót ^.^
Zaraz zabieram się za czytanie i sorry, że tak nikomu nic nie odpisywałem, ale szkoła ;---;... A teraz już po testach więc luzz ^.^
Daj mi chwilę i wszystko ogarnę :D.
XD i sorry za spam XDXDXD, tak szczerze pod rozdziałem XD.
UsuńJestem, jestem :*
OdpowiedzUsuńI odpowiedź: chcę arenę!!!!!
Jej ojciec tak strasznie kojarzy mi się z ojcem mojej bohaterki - u mnie był on raczej postacią epizodyczną, a u Cb ten wątek z nim jeszcze pewnie rozwiniesz.
"Wzdycham tylko, po czym załatwiam najpotrzebniejsze sprawy" - jesteś pierwszym autorem, który pisze coś o toalecie xd
Kapitolińska landryna XD
Przepraszam, że tyle mnie nie było; chciałam rzucić to wszystko: bloggera, pisanie, etc., ale nie dałam rady. Więc już jestem i będę Cię wspierać.
Weny <3
L. Novisaren
A, i zobacz u mnie :D
UsuńXDDD No cóż, Maggie nie jest brudasem XD
UsuńDzięki za komentarz, dobrze, że nie rzuciłaś :)
Zajrzę niedługo!
Twój blog został nominowany do LA więcej informacji tutaj ----- > http://moje-nominacje-wiktoria-bugno.blogspot.com/p/liebster-award-12.html
OdpowiedzUsuń