środa, 4 marca 2015

Rozdział 5

Wstaje wcześnie rano. Jak zwykle wyglądam jak siedem nieszczęść Panem i muszę coś z sobą zrobić. Czy uważam, że jestem niezbyt urodziwa? Na pewno brakuje mi tej wielkiej urody pannic z Dystryktu Pierwszego. Nie jestem Maggie z długimi włosami uderzającymi o moje plecy. Nie mam gładkiej cery ani ładnej twarzy. Jestem zwyczajna. Stworzona do zabijania a nie ładnego wyglądania.
Na samym początku zmierzam do łazienki, w której wchodzę pod prysznic z ciepłą wodą. Pogoda jest ponura, dość zimno. Pozwalam sobie odpłynąć i przestać myśleć o tych Igrzyskach, które mogą mi w wszystkim przeszkodzić.
Albo pomóc rozwiązać zagadkę, dodaje moja podświadomość.
Tak. Piętnaście lat kłamstw, może tylko ten turniej da mi odpowiedź... Prawdziwą odpowiedź. Chciałabym znać już całą prawdę, wtedy będę mogła umierać. Już nie będzie mi zależało. To był mój cel.
Wychodzę spod prysznica, myję zęby i przebieram się w ubrania na trening. Są raczej zwyczajne, do ramion, więc gołą skórę owiewa wiatr wpełzający przez szczeliny w oknach. Przy okazji wpuszcza jad, który zabija mnie od środka, wypełnia od najciemniejszych zakamarków do tych najjaśniejszych.
Przybywa reszta, siadam z nimi do stołu i patrzę jak jedzą. Ja postanawiam nie objadać się przed treningiem i zjem coś luźnego w sali. Jakaś sałatka czy coś w tym stylu… Musze się zdrowo odżywiać, inaczej zginę, odejdę, zawiodę.
- Dzisiaj Pokaz Indywidualny - zauważa nasz mentor. Ma podkrążone oczy, potargane włosy. Mam ochotę parsknąć śmiechem. To dziwny moment na śmiech. Nadal się boje. Ja tak cholernie się boje.
Dokładnie, zapomniałam o tym jakże ważnym wydarzeniu. Od tego pokazu może zależeć to, czy będę miała jakichkolwiek sponsorów, ludzi pomagających w trudnych sytuacjach. Na przykład, gdy będę ciężko ranna, oni mogą wysłać mi lekarstwo. To od nich zależy czy będę żyła. Trzymają mnie w garści, jestem jak marionetka, która ma wykonywać ich rozkazy. Kiedy zechce im się wypuścić, kiedy zrobię ten błąd… Już po mnie. Tak naprawdę jesteśmy zamknięci w klatce, której klucza strzegą najgroźniejsze stwory.
- Dobra, idziemy – zauważa mentor, a ja tylko przełykam ślinę. Biorę głęboki wdech, po czym wypuszczam powietrze. Nieco się boje, po raz kolejny zobaczę swoich przeciwników. Osoby, które będę musiała zabić. Osoby, które będą chciały zabić mnie. To napawa mnie jeszcze większym strachem.
Ruszamy. Przemierzamy przez korytarz z różnymi obrazami zwycięzców. Zwycięzców Igrzysk Głodowych. Na niektórych miejscach pojawiają się urywki starych igrzysk. Jeden z nich ukazuje ubrudzoną i wymęczoną blondynkę z jakimś szatynem. Ta pierwsza należy do Jedynki, drugi do Dwójki. Nie spostrzegam nawet kiedy na każdym ekraniku pojawia się ta walka. O co tu chodzi?
Odwracam wzrok. Chce zakryć uszy, nie mogę. Nie teraz. Nie kiedy muszę walczyć. Zamykam oczy. Odprężam się.
Biegam po plaży. Za rękę trzymają mnie rodzice. Są uśmiechnięci, patrzą na mnie wzrokiem wypełnionym euforią. Na moją twarz wkrada się uśmiech, szeroki. Dopiero wtedy z ich oczu zaczyna wylewać się szkarłatna ciecz. Tak dzieje się z pozostałymi częściami ciała. Paznokcie, usta, uszy… Chcę krzyczeć. A oni mnie atakują.
Kręcę z niedowierzaniem głową. Stoimy przed drzwiami, Kyle macha ręką przed moją twarzą.
- Ziemia do Maggie, odbiór – mówi z ironią. Odpędzam go, otwieram drzwi i wchodzę do środka. Znajduje się tam już kilka osób. Nie interesuje się nimi, od razu zmierzam do łuku. Nigdy się w to nie bawiłam… Pewnie narobię sobie wstydu, ale kto wie… Może to będzie mój talent?
Napinam strzałę na cięciwę, wypuszczam ją, obserwuje jak wiruje w powietrzu, po czym wbija się w pewną linie tarczy. Słabo.
- Hańbisz swój dystrykt – chłopak z Siódmego Dystryktu próbuje naśladować trenerów z Akademii. Pewnie każdy o tych budynkach wie, niby skąd wyciągalibyśmy takie umiejętności? – Jeśli sądzisz, że to pomoże ci w wygranej to się srogo mylisz, maleńka. Padniesz już przy Rogu Obfitości. Ja dopilnuje aby ona przeżyła – Patrzę na niego nieco zdezorientowana. O co mu chodzi? Ześwirował? No cóż… Są ludzie i potwory.
- Spadaj – syczę przez zaciśnięte zęby. – Jeśli myślisz, że zwycięży to się ostro mylisz – rzucam. Chcę zgrywać twardą i mam nadzieje, że przynajmniej trochę mi to wyszło. Chłopak jednak odchodzi nie wyjawiając tak bardzo ważnej odpowiedzi. Odgarniam kosmyk blond włosów, wzdycham i przysłuchuje się dzwonkowi obwieszczającego początek przerwy. Ruszam w stronę stołów.
Siadam obok swoich sojuszników i zaczynam spożywać wybrany posiłek. Siedzimy w ciszy przerywanej przez mlaskanie osób z tych biedniejszych dystryktów. Tylko kilku z nich jest dobrze wychowanych... Przykładem jest dziewczyna z Dziewiątki, ładna i wysportowana blondynka, która może stanowić poważne zagrożenie. Już mniej więcej wymyśliłam na kogo najbardziej uważać... W tym roku wielu trybutów jest silnych, jednakże nie wiem czego się spodziewać.
- Słuchajcie, musimy coś ustalić - zaczyna Mike i wszyscy spoglądamy w jego stronę. - Jak wiecie, dzisiaj będzie Pokaz Indywidualny. Jeśli ktoś będzie miał mniej niż osiem punktów to wypada z sojuszu. Wszystko jasne? Nie powinno być problemów... W końcu jesteśmy zawodowcami - uśmiecha się lekko, po czym kontynuuje jedzenie. Sapphire przewraca oczami, a Zoe ściska nóż w ręku. Widać, nie wszystkim podoba się jego pomysł. Dopiero spostrzegam, że ręce mam zaciśnięte w pięści. W obawie, że ktoś to zauważy, rozluźniam je. Panna z Dwójki parska śmiechem. Och, chyba mi nie wyszło.
- Mike, naprawdę jesteś taki głupi? – pyta. Patrzę raz na nią raz na niego… Będzie miała przewalone. – A co jeśli ty będziesz miał mniej niż osiem? Co jeśli nie dasz rady?
- Kochanie, ja we wszystkim sobie radze – chłopak uśmiecha się chytrze, jednak widać, że jest nieco zdenerwowany jej wcześniejszą wypowiedziom.
- Ej, ale to jest głupie – dodaje Gallant. Wszyscy patrzymy w jego stronę. Oni wszyscy są tacy odważni? – Przecież każdy mógł przybrać taką taktykę. Pomyśl trochę zanim coś powiesz – stuka się w głowę. Ja tylko spożywam posiłek, od czasu do czasu zerkam na twarz któregoś sojusznika. Z tego tematu może zrobić się niezła kłótnia, a co gorsza, zakończenie sojuszu.
- Moje plany nie są głupie – cedzi Mike, po czym wstaje. Jest wyraźnie wkurzony, a stojąc przypomina jakiegoś olbrzyma, który mógłby połamać moją rękę jednym ruchem. – Siedźcie sobie tutaj sami, mięczaki – odchodzi.
- Idę potrenować - informuje nas Gallant i odchodzi do stanowiska z oszczepami. Po chwili i ja powstaję, po czym kieruje się do miejsca z nożami. To pozwala mi się wyciszyć i pomyśleć nad tym wszystkim. Muszę pokazać na co mnie stać i zdobyć przynajmniej osiem punktów. Może być ciężko, mam tylko piętnaście lat, ale chyba jakoś się uda. Podchodzi do mnie brunetka z Drugiego Dystryktu i zaczyna rozmowę. Jak dotąd rozmawiałyśmy tylko raz, ale w sumie zdążyłam ją polubić. Zawsze to jakiś sojusznik na arenie.
- Na pokazie pokaż jak walczysz nożami i kastetami – informuje. Patrzę na nią niezrozumiałym wzrokiem. – Mój brat brał udział w Trzydziestych Szóstych Igrzyskach Głodowych... Zwyciężył. Opowiadała mi, że na Pokazie Indywidualnym jest taka opcja, że wybierasz sobie bronie i zwykłe pole zmienia się w arenę. Musisz zabijać telegramy... Tak jak popisywałaś się przed Walkerem, by dostać zaproszenie do sojuszu - informuje mnie. Jestem jej wdzięczna, teraz mogę się lepiej przygotować. W sumie to pewnie żyłabym w ciągłej niepewności i nie poradziłabym sobie przez stres, który mnie męczy.
- Dzięki - rzucam krótko i trenuje różne kombinacje. Nie męczę się zbytnio, muszę być pełna energii jeśli chcę wypaść dobrze. W końcu to teraz jest moim priorytetem, celem, do którego muszę dotrzeć.
W końcu przybywa trenerka, prowadzi nas do osobnego pomieszczenia z kilkoma ławkami, na których możemy usiąść. Ja tej czynności nie wykonuje. Chodzę koło ściany, starając się nie pokazywać strachu. Czuję, że się duszę, w pomieszczeniu jest bardzo ciepło. Mam ochotę kasłać, paść na ziemię i nigdy nie wstawać. Wiem, że przesadzam. Nie wiem, może to objawy jakiejś fobii. Wdech i wydech, muszę się odprężyć i przestać denerwować. Jeśli tego nie zrobię to stracę szanse na dobrą ocenę.
- Gallant Johnson, staw się do oceny Indywidualnej - chłopak wstaje, rzuca jakimś tekstem i wchodzi do środka pomieszczenia. Nie ma go dobre piętnaście minut, zaczynam się nudzić. W tej samej chwili oceniam miny innych zawodników. Moi sojusznicy wyglądają na bardzo pewnych siebie. Reszta trybutów otwarcie pokazuje swoje zdenerwowanie. Parskam śmiechem, wszyscy zwracają wzroki w moją stronę. Dotąd panowała wielka cisza, którą przed chwilą przerwałam.
- Spokojnie. Nie widzieliście osoby potrafiącej mówić? - W tej samej chwili trybut z dystryktu pierwszego wychodzi z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Wzywają Sapphire, następnie Mike'a i Zoe. Dziewczyna z trójki zapomina się i nawet nie słyszy, jak ją wzywają. Czyta jakąś książkę. Patrzę na nią jak na idiotkę. Niech to się już skończy. Nie wytrzymam tutaj dłużej!
- Amanda Watts, pokaż co potrafisz - powtarza głos organizatorki. Dziewczyna dopiero wtedy wchodzi do pomieszczenia. Czekamy około pięciu minut. To dość dziwne, większości zajmuje to około dziesięciu. Powstaje Kyle, znienawidzony przyjaciel.
- Powodzenia - wyrzucam z siebie. Na tyle mnie stać. Nic więcej. Czym sobie zasłużyłam, żeby trafić na arenę z swoim przyjacielem? Oszukiwał mnie przez całe życie... Wszyscy wkoło są oszustami. Nie znam swoich rodziców, zdradza mnie mój przyjaciel... Wszystko jest bez sensu. Ale w tej chwili poddawać się nie mogę. Czeka mnie Pokaz Indywidualny, arena, walka o przetrwanie, na śmierć i życie. I teraz mam pytanie... Wygrać, czy pozostawić chwałę jemu? To prawda, oszukał mnie, ale nie da się tak kogoś znielubić. W kilka dni... To jest po prostu niemożliwe. Tym bardziej, że ja się z nim właściwie wychowałam. Nagle wychodzi. Poczochrany i zlany potem. Rozbrzmiewa głos z mikrofonu.
- Maggie Darkness Richardson, zgłoś się do oceny Indywidualnej - wstaje. Osobom przebywającym w pomieszczeniu posyłam krótkie, pewne siebie spojrzenie. Kilka osób odwraca swoje wzroki, jakby nie chcieli zmierzyć ze mną bitwy. Kochani, to jest nieuniknione.
- Nie ma tutaj twoich sojuszników, żmijo. Zobaczysz, zabije cię przy rogu obfitości. Pochodzisz z zawodowego dystryktu i co? Uważasz, że jesteś najlepsza? - słyszę opryskliwy głos trybuta z Siódmego Dystryktu. Zwracam na niego swoje spojrzenie, odgarniam kosmyk włosów.
- Zadzierasz ze mną, zadzierasz z zawodowcami. Nie lekceważ nas, a postaram się zabić ciebie jak najszybciej - rzucam krótko. Żaden głupi trybut nie będzie mi mówił co mam robić i jak mam się zachowywać. Wiem, zachowuje się egoistycznie i wrednie. Przecież taka nie byłaś, Maggie. Zmieniasz się. Za bardzo się zmieniasz. Niemal słyszę głos Erny. Potrząsam głową, chcę wyrzucić z niej te słowa. Następnie otwieram drzwi i wchodzę do środka. Sala nie różni się za bardzo od tej, w której jeszcze przed chwilą trenowaliśmy. Do dyspozycji mam wiele rodzajów broni i nie widzę żadnego problemu w zdobyciu dobrej oceny. Zależy też od stresu, który wypełnił całe moje ciało. Ręce mi drżą, staram się tego zbytnio nie okazywać, jednak jestem zbyt słaba, by cokolwiek mi się udało. Jak ja trafię do środka tarczy? W moich oczach pojawia się nieopisany strach. Przygryzam dolną wargę, czuję ból i metaliczny smak krwi rozpływa się w mojej jamie ustnej. Kilka kropel wsiąka też w mój strój treningowy. Przełykam głośno ślinę. Ruszam. Obserwują mnie uważnie. Sponsorzy interesują się moją osobą, a teraz muszę im pokazać, że warto. Ściągam pięć noży, które wkładam za pas. Następnie wchodzę do oszklonego pomieszczenia i czekam aż otoczenie się zmieni. Czuję ciecz sięgającą mi do pasa. Lekki szum morza. Przede mną pojawiają się skały. Niezbyt wygodne do biegania, ale jakoś sobie poradzę. I właśnie wtedy obok mojego ucha przelatuje lśniące ostrze. Odwracam się w tamtą stronę. Niedaleko stoi szatynka, ubrudzona błotem, z widniejącą dwójką na ramieniu. Jakby ją poznaje. Te rysy twarzy. To... Nie. To niemożliwe. Dopiero teraz orientuje się z swojego zagapienia. Sponsorzy mnie obserwują, a ja stoję sobie jak głupia. Wyciągam nóż, którym rzucam w jej gardło. Czuję ukłucie w sercu, nie chciałam, żeby umierała. Na jednej z skał zauważam Sapphire. W ostatniej chwili nurkuje pod wodę, unikając strzały. Brudna woda wpływa do moich ust. Wynurzam się dopiero na brzegu. Dziewczyna mnie nie widzi, gorączkowo się rozgląda. W pewnej chwili odwraca się w moją stronę, nawet nie pozwala na reakcje. W jej oczach widzę nieopisaną pustkę. Znowu. Rzucam się na nią, łapię jej głowę i uderzam nią kilkakrotnie o ostre kamienie. Czerwona ciecz leje się na moją twarz, trochę przysłania widok. Mike z powalającą siłą rzuca mnie na twardy grunt i zbliża do wody. Kopię go między nogi i uderzam z pięści w gardło. Następnie szybko rozcinam jego gardło i odszukuje kolejnych. Jednak ich nie ma. Wszystko mija. Na liczniku czasu widzę, że minęło aż dwadzieścia minut. Dobrze mi poszło, ale znacznie straciłam na czasie. Odgarniam niesforny kosmyk, wychodzę z pomieszczenia, po czym ruszam do salonu. Przebywa tam reszta.
- I jak ci poszło? - pyta podekscytowany Kyle. Patrzę na niego, jak na idiotę.
- Dobrze - odpowiadam krótko. Odpowiedź nie jest zgodna z prawdą, jednak za chwilę ujrzy ocenę jaką otrzymałam. Sześć, siedem? Na to zasłużyłam? Wpatruje się w pusty ekran telewizora. Inni się rozeszli, bo do rozpoczęcia audycji jest jeszcze sporo czasu.  Przy okazji zjadam zabroniony mi deser. Myśli ciągle mnie dręczą. Najbardziej zastanawia mnie ta szatynka. Przypominała ją. Moją matkę z zdjęcia. Czy byłaby ze mnie dumna? Zawodowczyni z taką samą córką. Nawet nie pamiętam kiedy zapadam w głęboki sen.
Budzę się dopiero wtedy, gdy ktoś zaczyna szturchać moim ramieniem. Z początku zaspana, siadam na kanapie. Telewizor automatycznie się włącza. Na ekranie widzimy uśmiechniętego od ucha do ucha Caesara Flickermana. Kyle wydaje się być bardzo pewny siebie. Nie zdziwiłabym się, gdyby otrzymał większą ilość punktów. Przełykam głośno ślinę. Zaczyna się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Zjedliście mnie ostatnio za ten krótki rozdział :D Ten pewnie lepszy nie jest, ale zawsze coś! A poza tym... Powinien Wam wystarczyć, jest raczej ciekawy ;]
Długo nie wstawiałem, hm? :D Szkoła, szkoła, szkoła. Ferie dawno skończone. Padam. Ale dodaje.
I ten... Wasze blogi skomentuje i przeczytam w wolnej chwili, spodziewajcie się mej obecności :D
Trzymajcie się!

25 komentarzy:

  1. Zaklepuję miejsce, a teraz idę czytać! Jaki zaszczyt mnie kopnął. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Rozdział wypadł dobrze, ale mam wrażenie, że akcja kręci się trochę zbyt szybko. Kyle jako tako jest w porządku i wcale nie odczuwam, że zdradził Maggie. W sumie nawet nie rozumiem, dlaczego ona tak uważa. Owszem, zgłosił się, ale to nie powód, żeby zrywać nagle stosunki wszelkie. Zawsze mogą odłączyć się od sojuszu i połknąć jagódki. xD Dobra, nieważne.
      Błędy to głównie stylistyka i ogonki przy literkach, co akurat trochę denerwuje ('boje się' zamiast 'boję się').
      Króciutko, bo mam referacik z angielskiego jeszcze i opowiadanie na polski do zrobienia.
      Powodzenia w dalszym pisaniu i weny!
      Ell
      PS W czasie twojej nieobecności u mnie pojawił się nowy rozdział: game-of-panem.blogspot.com

      Usuń
    3. Dziękuje za miły komentarz ;] Cóż... Rozdział może mieć błędy, ale chyba idzie wybaczyć, hm? :D Pisałem to będąc chorym, dzisiaj tylko trochę dopisałem. Ogonków niektórych brak, bo na tablecie ciężko się pisze ;]
      Ale dziękuje! :D
      PS: Z Kyle będzie jeszcze kilka sytuejszyn...

      Usuń
    4. Te sytuejszyn brzmią podejrzanie, już nie mogę się doczekać. :D

      Usuń
    5. czekaj cierpliwie i pisz rozdzial... to rozkaz ;)

      Usuń
  2. Tak, tak, tak, mega ciekawy! :D Choć za zakończenie w takim momencie przysyłam Ci wirtualnego kopa :p No co to ma być, Finnick'u, czemu Ty znowu nas tak dręczysz? XD A Maggie ma dostać siedem milionów punktów i ma być lepsza od Kyle'a! :D Ej no ale serio... Ile dostaniemy punktów?! ;-; A co jak dostaniesz trzy i nikt jej nie będzie chciał? ;c Przykre, nieprawdaż?
    W ogóle rozdział zaczynać się wyśmienicie, genialnie wręcz :D Opisy cudowne *w*
    W ogóle cały rozdział jest najlepszy, a Ty pisz szybko kolejny, bo chyba umrę z ciekawość! (Po raz kolejny!) Także jeżeli zależny Ci na zdrowiu psychiczny swoich zamówiłam, zalecam rozpoczęcie zastanawiania się nad datą publikacji następnego (polecam W TEJ CHWILI ;)).
    No i pozdrawiam i życzę weny i tak dalej... :D
    PS.: Widziałeś już trzeci rozdział na arrowtales.blogspot.com? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałem :D Wpadnę tam dzisiaj lub jutro, powoli tracę siły ale może coś zdziałam.
      To ten...
      Dziękuje za piękny komentarz :D ile punktów dostanie Maggie? To już jak chcesz spoilery to zapraszam na gg lub gmail ;]
      :D

      Usuń
  3. ok. soł. na pewno przyjaźni nie da się od tak zakończyć. coś wiem na ten temat i ty też to wiesz, mój drogi. tym bardziej, że oni znają się od małego to już w ogóle jak ja bym nią była to pewnie bym nie wytrzymała.
    mam nadzieję, że jej wszystko tam dobrze pójdzie. w sensie, że będzie miała dużo punktów. a ten ziomek z siódemki jest psychiczny o.o
    wiem, że chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale zapomniałam. fail :_:
    ilysm xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Finnicku ten rozdział jest wspaniały :) Mniej niż 8 pkt i odpadasz z sojuszu? W sumie zawodowcy nie powinni mieć mniej, ale i tak nie powinien dawać takich ograniczeń. Już jestem ciekawa wyników pokazu!
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Finn :)
    No wreszcie nowy rozdział :D
    Fajnie, że postawiłeś sprawę jasno- nie ma 8 pkt. nie ma sojuszu ;) [lubię konkrety xD]
    Cieszę się, że Maggie nie spisała Kyla na straty xD Przyjaźni nie da się zakończyć z dnia, na dzień. Nie ograniam Siódemki... Uwziął się na nią jakby go już zabiła, a przecież ona to zrobi jutro xP Prawda? Prawda, że ona go zabije? Finn? [Pewnie, zostaną do końca, on zabije Kyla, bo on ją ochroni, a ta ze smutku i złości go rozwali...]
    Soł, lajf is brutal O.o Om... Czemu ty zawsze kończysz w miejscu, gdzie toczy się szczyt akcji? Czy ty chcesz zginąć przed wirtualnego kopa w dupę? Hmm?
    No dobra to by było na tyle...
    Pozdrowionka i zdrówka :)
    Wennyyyy
    Brzoza ;P

    PS. O maj gasz zapomniałam napisać, że u mnie już 1 rozdział xD
    http://mynameis-victoria.blogspot.com/2015/02/rozdzia-i-kazdy-poczatek-jest-koncem.html
    PS.2 "gdzie toczy się szczyt akcji" xD~Via moja niepoprawna stylistyka (bez zboczonych myśli!!! XDDDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, zapomnialem 😕ale przecYtaam i dzieki zamkom

      Usuń
  6. Okey. Nie licz na nic długiego, bo ja nie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy.
    Poprawiłeś się. Tej jest odrobinę dłuższy od poprzedniego, ale i tak czytam, czytam i tak nagle koniec. I myślę sobie "Co do cholery? A gdzie jest dalszy ciąg?". Wiesz co Finnick?

    No dobra, ale tak serio to rozdział mi się podoba. Czekam na ciąg dalszy. Nadal mnie zastanawia Kyle. Hmmmm....

    Czekam na ciąg dalszy:
    Gabrysia M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taa :d dziekuje i informuj o nowych rozdzialiksch.

      Usuń
  7. Przepraszam że nie wcześniej ale też nie wyrabiam z czytaniem innych blogów no i pisania swoich.Dziękuję za skomentowanie mojego bloga ale nie spodziewałam się że ty go skomentujesz.Świetny rozdział czekam na nexta i ile punktów dostała Maggie a Kyle ma dostać zero na minusie.Niech los będzie z tobą^-^
    *WZM*

    OdpowiedzUsuń
  8. W takim momencie przerwać? Wiesz co :////
    Ogólnie bardzo mi się podoba, że Maggie nie jest taka typowa idealna trybutka. Ogólnie dla mnie Kyle jest strasznie podejrzany, nie wiem o co mu chodzi, ale czuje ze coś wykombinuje. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tutaj będzie komentarz we wtorek, okej?
    Przepraszam, ale nie mam czasu ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups miałam być we wtorek *skruszona mina*.
      wybaczysz? Mam nadzieje, że tak, bo w sumie zawsze wybaczasz :D A ja bardzo często mam poślizg i ty o tym dobrze wiesz xD
      Ale fajnie się czyta rozdział gdy zna się niektóre szczegóły :D * tak, znowu się tym chwale, a co mi tam. Kto człowiekowi w internetach zabroni*
      Co dalej, aaa chłopak z siódemki mnie wkurza i mam nadzieje, że długo nie pożyje xD * naiwność czytelnika, tacy zawsze żyją najdłużej*
      Ocena inwidualna była po prostu ŁOŁ!
      Czytam twoje blogi i popadam w kompleksy pisarskie -_-
      To jeszcze raz rozdział fajny, trochę krótki, ale nie narzekam :D
      Czekam na kolejny!
      Pozdrawiam
      PaKi

      Usuń
  10. dobziu, tez jakos jutro skomentuje rozdzial ns 69 ☺

    OdpowiedzUsuń
  11. Wariatko, ja zaskakuje 😃 dzieki.

    OdpowiedzUsuń
  12. wybaczcie za bledy i brak ogonkpw w odpowiedziach na Wasze komentarze. Na tablecie ciezko sie to pisze, a jestem leniem, sol.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz.
Tak, wyznaje taką zasadę. Pamiętajcie, że każdy komentarz prowadzi do zdobycia weny na następny rozdział! Nie widzę aktywności, nie piszę, bo nie mam chęci.